Coraz częściej możemy zaobserwować podobieństwo rządów Jaruzelskiego i Tuska. Ten pierwszy przez 10 lat nic w Polsce nie zrobił poza stanem wojennym. Ten drugi tak samo, poza stanem euforii 2007 roku nic nie zdziałał. Na jesień obiecałofensywę, która zamienia się powoli wiosenną defensywę i równię pochyłą na jesień.
Komorowski zaprasza na uroczystości beatyfikacyjne wszystkich prezydentów wybranych w powszechnych wyborach do samolotu. Jako człowiek umiarkowany zaprasza do siebie Kwaśniewskiego, postkomunistę i Wałęsę, tego, którego postkomuniści bronią od kilku lat jako swojego człowieka.
Asekurancko Komorowski nie zaprosił Jaruzelskiego. Leszek Miller dlatego wyżalił się Monice Olejnik, że to jest błąd i niekonsekwencja. Sam przyznaje, że nie skorzysta z zaproszenia prezydenta, bo nie należy do ludzi wierzących. Jak beton to beton. Konsekwentnie. Zastanawiające jest jednak, że były premier wypycha gen. Jaruzelskiego do Rzymu? To zagranie na korzyść przyszłej koalicji SLD z PO? Oswajanie z Jaruzelskim narodu trwa.
Kaczyński w Uważam Rze powiedział, że żadnej koalicji z SLD nie będzie. Te słowa nie są całkiem bezpodstawne... W sumie SLD ima się tych samych metod co PO. Razem porządzą jeszcze krócej niż im się wydaje. Tusk, mniej popularny od Napieralskiego w ramionach Millera, Kalisza i Olejniczaka to powtórka z uścisków z Putinem nad ciałem Lecha Kaczyńskiego.
Tak się robi historię. Na grobach Polaków, którzy kochali Polskę.
